Info

avatar Jestem Mariusz z Częstochowy. Od 13 września 2010 r przejechałem 26019.32 kilometrów, głównie po asfalcie (dlatego tylko 2520.86 w terenie). Jeżdżę z prędkością średnią 17.64 km/h.
Więcej o mnie. button stats bizkestats.pl 2024 button stats bizkestats.pl 2023 button stats bizkestats.pl 2022 button stats bizkestats.pl 2021 button stats bizkestats.pl 2020 button stats bizkestats.pl 2019 button stats bizkestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy markon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
18.10 km 01:34 h
11.55 km/h:
Maks. pr.:20.40 km/h

Rodzinne Wybrzeże - Prolog i dzień I

Sobota, 18 czerwca 2016 · dodano: 27.07.2016 | Komentarze 2

No i nadszedł w końcu ten dzień...
Od kilku lat razem z Waldkiem realizujemy nasz plan objechania Polski dookoła. Zaczęliśmy we dwóch, ale w miarę jak o naszym przedsięwzięciu dowiadywały się kolejne osoby, nasz peleton rósł. Ostatni etap zakończyliśmy w Zamościu, planując kontynuować go w tym roku. Nie udało nam się jednak zrealizować planu w związku z rodzinnym wypadem do Szwecji. Tak więc - powód był na tyle atrakcyjny, by nie ronić łez z powodu "poślizgu". Ale... W ostatnim etapie, obok mnie, Waldka i rowerzystów z Częstochowskiego Forum Rowerowego jechał także mój przyjaciel Michał. I gdy tak sobie kręciliśmy, nasze Małżonki - Ania, Wiola i Ola- miały sporo czasu na rozmowy i przemyślenia na temat naszej eskapady. Jaki tego efekt? Pozazdrościły! Przy którejś z imprez nawiązała się dyskusja - wprawdzie wyprawę dookoła Polski trzeba zawiesić na rok, ale na pewno zrekompensuje nam to wspólny rodzinno/przyjacielski wypad z rowerami nad morze?
I zaczęło się szybkie przygotowanie - Waldek zajął się opracowaniem planu wyprawy i... i jeszcze czymś, Michał zajął się... jeszcze czymś, a ja zorganizowałem bilety. Ech... z biletami to jazda była straszna, bo się okazuje, że można kupić jedynie 4 bilety na rower (choć miejsc do ich przewozu jest więcej) i zabranie większej ilości maszyn zależy od humoru kierownika pociągu. Wobec braku alternatywy w stronę Świnoujścia wykupiliśmy bilety na 4 rowery, licząc na życzliwość konduktorów, a z powrotem, żeby nie ryzykować problemów, podzieliliśmy ekipę i zaplanowaliśmy powrót dwoma pociągami.
Ponieważ nie chcieliśmy na sztywno zakładać ile uda nam się przejechać kilometrów, zamówiliśmy tylko pierwszy nocleg w Świnoujściu. Na powrotną drogę wybraliśmy pociągi, które jadą wzdłuż wybrzeża i kupiliśmy bilety tak, by móc wsiąść w dowolnym miejscu pomiędzy Kołobrzegiem a Lęborkiem. Okazało się, że wracaliśmy ze Sławna. Ale... ja tu o powrocie, a to dopiero pierwszy dzień!
Pogoda była cudowna. Spotkaliśmy się na dworcu w piątek popołudniu. Było bardzo wesoło dopóki nie okazało się, że zapomnieliśmy z domu jednego z biletów. Na szczęście rodzinne wyprawy mają to do siebie, że nie tylko uczestnicy są zaangażowani w nie uczuciowo, ale także ich dzieci, rodzice, teściowie... bilety dotarły na czas - tym bardziej, że pociąg miał 50 minut opóźnienia.
Przy ładowaniu do pociągu chyba jedyny w całej wyprawie stres. Konduktor miał nerwy na cały świat i postanowił nas nie wpuścić do pociągu bez biletu na te dwa dodatkowe rowery. Gdy mimo wszystko zaczęliśmy się pakować wspomniał coś o dopłacie po 120 zł za sztukę. Brakło mu argumentów, gdy przytaknęliśmy, że jak nie będzie innej możliwości, to zapłacimy. Później dostał nerwów, bo nie mógł się połapać w zawiłościach wpisów na blankietach. Udobruchałem go chyba trochę pomagając w jego ciężkiej pracy i pokazując palcem która cyferka do którego roweru, która ulga do której osoby i tak czułem, jak mu napięcie opadać. Żeby utrzymać sztywną pozę, stwierdził, że rowery nie mogą stać w innym miejscu, jak do tego przeznaczone i poszedł gdzieś na moment. Żeby wybić mu wszystkie argumenty, powiesiliśmy po prostu dwa rowery na jednym haku i udało nam się upchnąć 6 sztuk na 4 przeznaczonych dla rowerów miejscach. O dziwo konduktor przyszedł za chwilę i powiedział, że przygotował nam miejsca na jeszcze dwa rowery - widocznie chłop miał gorszy dzień a nasza determinacja go rozczuliła. Podziękowaliśmy grzecznie i usiedliśmy cicho, żeby nie jątrzyć sytuacji. Z tego wszystkiego nie skasował nas zupełnie za te dwa rowery. Dalej podróż do Warszawy przebiegła bezstresowo. Troszeczkę stres rozluźniony został przez specyfik, którego recepturę opracowaliśmy podczas etapu wzdłuż wschodniej granicy polski, a którego jednym ze składników (nie-najważniejszym) jest cola.
W Warszawie godzinka czekania, uzupełnienie zapasów i w kolejny pociąg. Tym razem już bez stresów - konduktor chętnie bilet wypisał na dwa dodatkowe rowery. Nie dziwię się, że chętnie - do każdego w cenie 9 doliczył 20 zł za wypisanie 8-O.
Ale dojechaliśmy! Poranek w Świnoujściu powitał nas słońcem. Szybka przeprawa promem i na powitanie z morzem. Po drodze kupiliśmy wędzone rybki i inne rzeczy niezbędne do przygotowania pysznego śniadania na plaży. Ten dzień był bardzo spokojny. Gdy już mogliśmy zrzucić bagaże w domku, szybka toaleta i znowu na miasto. Pojeździliśmy trochę po Świnoujściu, odwiedziliśmy Ahlbeck. Wieczorem siedliśmy przy stole planując kolejny dzień. Następnego dnia miała się zacząć nasz rodzinna wyprawa wzdłuż Wybrzeża.
Kategoria Rodzinnie, Wyprawy



Komentarze
markon
| 09:13 środa, 3 sierpnia 2016 | linkuj Tak sobie próbowaliśmy wyobrazić, jak wyglądałaby Twoja dyskusja z konduktorem ;-)
Gagar
| 11:29 czwartek, 28 lipca 2016 | linkuj Ależ szkoda, że mnie w tym pierwszym pociągu nie było :D Super relacja !
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ajasi
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]