Info

avatar Jestem Mariusz z Częstochowy. Od 13 września 2010 r przejechałem 25911.42 kilometrów, głównie po asfalcie (dlatego tylko 2520.86 w terenie). Jeżdżę z prędkością średnią 17.64 km/h.
Więcej o mnie. button stats bizkestats.pl 2023 button stats bizkestats.pl 2022 button stats bizkestats.pl 2021 button stats bizkestats.pl 2020 button stats bizkestats.pl 2019 button stats bizkestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy markon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2016

Dystans całkowity:171.93 km (w terenie 15.00 km; 8.72%)
Czas w ruchu:09:00
Średnia prędkość:19.10 km/h
Maksymalna prędkość:55.20 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:85.96 km i 4h 30m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
42.20 km 02:01 h
20.93 km/h:
Maks. pr.:55.20 km/h

przez Góry Świętokrzyskie

Czwartek, 7 kwietnia 2016 · dodano: 17.04.2016 | Komentarze 0

Nasi Przyjaciele spod Starachowic zaprosili nas na weekend. Od dłuższego czasu Alek wspominał o pasjonujących pojedynkach siatkarskich, w których bierze udział w czwartkowe popołudnia. Stąd pomysł, bym spróbował dotrzeć do niego na tyle wcześnie, by móc wspomóc ich drużynę. A ponieważ pozostali członkowie wyprawy nie mogli się zerwać z pracy, w czwartek w stronę Starachowic musiałem ruszyć sam. Dzięki temu udało mi się znowu wskoczyć na rower, gdyż Starachowice mają kiepskie połączenie z Częstochową. Dlatego kupiłem bilet na pociąg do Kielc i stamtąd postanowiłem rowerkiem dotrzeć na miejsce. Pociągi świętokrzyskiego przewoźnika są nawet bardziej eleganckie od nowych składów Kolei Śląskich. Znalazło się w wagonie miejsce wiszące na rower, a ja podróżowałem na "lotniczym fotelu", rozkładanym i obitym skóropodobnym materiałem - pełen luksus.
Pogoda dopisała. Z pociągu wysiadłem na dworcu w Kielcach, chwilka przygotowań, dopięcie sakwy i w drogę. W stronę Cedzyny i Świętej Katarzyny. Teren jest wprawdzie pagórkowaty, ale miałem wrażenie, że z przewagą zjazdów. Wyjeżdżając z Kielc udało mi się wskoczyć w tunel powietrzny za jakimś autobusem, więc ten najmniej malowniczy odcinek przejechałem sunąc ponad 40 km/h. A potem już uroki krętej drogi wijącej się pomiędzy porośniętymi lasami łagodnymi wzgórzami. Ze Świętej Katarzyny można rozpocząć podejście na szczyt Łysicy. Tym razem spieszyłem się, więc wędrówkę na Łysicę i Łysą Górę zostawiłem sobie na kolejne odwiedziny.
Za Bodzentynem miałem jeszcze z jeden dłuższy podjazd i dojechałem na miejsce w sam czas, by po szybkim prysznicu przygotować się do siatkarskich wyzwań. O siatkówce bym napisał więcej, ale nie zdążę. Zaraz gnam na halę przy Żużlowej, bo naszą drużynę zgłoszono do zawodów i od wczoraj wyciskam siódme poty to skacząc, to tarzając się po parkiecie.
Ale już wypatruję kolejnej okazji, aby wsiąść na rower i pognać gdzieś przed siebie.


Dane wyjazdu:
129.73 km 06:59 h
18.58 km/h:
Maks. pr.:48.86 km/h

Inauguracja sezonu - Kraków

Niedziela, 3 kwietnia 2016 · dodano: 05.04.2016 | Komentarze 2

Inauguracji sezonu z takim przytupem jeszcze nie miałem. Od grudnia rower stał w piwnicy i rdzewiał, a tu nagle zaproszenie na wiosenną wycieczkę do Krakowa. Pomysł padł na podatny grunt, dopieściłem w głowie jeszcze ideę i...
O 6.30 czekałem pod Jagiellończykami na ekipę z Częstochowskiego Forum Rowerowego. Przyjechali: Abovo, Gagar i Michaill... Chwilę ponarzekaliśmy na poranny chłód i pomarzyliśmy o słońcu, które miało niebawem rozgrzać powietrze do niemal 20 st. C. Ruszyliśmy w stronę Korwinowa, gdzie dołączył do nas jeszcze Robert i dalej już w pełnym składzie, przez Myszków, Zawiercie, w stronę Ogrodzieńca. 
Aha... muszę wrócić na chwilę do planu. W niedzielę były imieniny mojego Taty - Ryszarda - i z tej okazji moja rodzinka zapragnęła zrobić coś zwariowanego. Ponieważ plan mojej wycieczki do Krakowa wyniknął wcześniej, niż temat imprezy imieninowej, postanowiliśmy połączyć wszystko w całość. Ja z ekipą z forum jechaliśmy rowerami do Krakowa, a w tym czasie moja rodzinka zabrała się w dwa samochody i pojechali naszym śladem. Dogonili nas za podjazdem przed Kluczami. Zatrzymaliśmy się tam na chwilkę (dłuższą chwilkę) i odśpiewaliśmy solenizantowi "Sto lat". Potem nasze ścieżki skrzyżowały się jeszcze w Karczmie w Rabsztynie, w Dolinie Prądnika i na koniec w Restauracji pod Wawelem, gdzie zwykle uzupełniamy zapasy energii straconej w trasie.
Ta wycieczka była naprawdę urocza. Pogoda dopisała, humory też. Moja rodzina miała okazję poznać pozytywnie zakręconych z Forum. Częste postoje spowodowały, że mimo wczesnego wyjazdu i tak dojechaliśmy na styk i reszta ekipy, wracająca pociągiem, musiała naprawdę się sprężać, żeby zdążyć na Dworzec.
A ja... w Restauracji pod Wawelem poczekałem na Rodzinkę, przebrałem się i poszliśmy wszyscy (10 osób) na spacer na Rynek. Zeszło nam do 22.00. Pierwszy raz mój rower wracał z Krakowa umocowany do naszego "wycieczkobusa". Wprawdzie minął mnie powrót "Wesołym pociągiem", ale to był naprawdę udany, rowerowy dzień.
Dziękuję za przemiłe towarzystwo i za wspaniałe wkomponowanie się ekipy w rodzinną uroczystość. Tata był bardzo wzruszony.
Kategoria Rajdy, Rodzinnie