Info

avatar Jestem Mariusz z Częstochowy. Od 13 września 2010 r przejechałem 26019.32 kilometrów, głównie po asfalcie (dlatego tylko 2520.86 w terenie). Jeżdżę z prędkością średnią 17.64 km/h.
Więcej o mnie. button stats bizkestats.pl 2024 button stats bizkestats.pl 2023 button stats bizkestats.pl 2022 button stats bizkestats.pl 2021 button stats bizkestats.pl 2020 button stats bizkestats.pl 2019 button stats bizkestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy markon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
38.72 km 02:31 h
15.39 km/h:
Maks. pr.:61.30 km/h

Dookoła Polski - Bieszczady - Dzień V

Środa, 14 czerwca 2017 · dodano: 01.09.2017 | Komentarze 1

 
Miał być etap najdłuższy, a wyszedł najkrótszy: Górzanka - Terka - Łopienka - Przysłup - Kalnica
Od kilku dni prowadzona dyskusja zaowocowała zmianą trasy tego etapu. Gdy szykowaliśmy się do wyprawy z Waldkiem, zakładaliśmy, że Bieszczady objedziemy „Pętlą” i w pełni zmierzymy się z wyzwaniami stawianymi przez te jakby nie było Góry. Natomiast… Na ten dzień zapowiadano naprawdę „letnią” pogodę. Miał być upał, a górki które pokonywaliśmy dotychczas nie pozostawiały złudzeń – będzie tylko ciężej. Poza tym – miałem świadomość, że „Pętla Bieszczadzka” mnie nie minie, gdyż gdy Waldek wskoczy na rower, to pewnie nie odpuści sobie takiej przyjemności. Kolejnym argumentem była możliwość zwiedzenia cerkwi w Łopience. Mimo krótkiego dystansu i tak było troszkę problemów. Bezstresowo dotoczyliśmy się do szutrowej drogi prowadzącej do cerkwi w Łopience. Potem pojechaliśmy w górę, omijając ludzi idących pieszo od parkingu. Nie tylko zwiedziliśmy cerkiew, ale po drodze można było zobaczyć miejsce wypalania węgla drzewnego. Miałem na bagażniku przypięte suszące się spodenki rowerowe i tak sobie jechałem szybko po szuterku, omijając co większe kamienie. Gdy wypadliśmy na szosę, jazda nabrała tempa. Przemo zasygnalizował, że coś się dzieje z przyczepką, bo czuje, jak koło podskakuje przy każdym obrocie. Szybkie oględziny i okazało się że opona nie przetrzymała próby czasu – powstał pęcherz, który nie wróżył nic dobrego. Po kilku kilometrach strzał i… opona nie wytrzymała. Całe szczęście, że felga nie ucierpiała za mocno. Zjechaliśmy nad rzekę i zaczęliśmy się zastanawiać nad prowizoryczną naprawą oraz nad sposobem załatwienia nowej opony. Wyłożenie starej wkładką z dętki nie załatwiało sprawy na dłużej. Gdy tak staliśmy zerknąłem na bagażnik i zorientowałem się, że zniknęła z niego powiewająca flaga moich spodenek. Musiałem je zgubić gdzieś na odcinku pomiędzy Cerkwią, a miejscem gdzie stanęliśmy – było to ok. 5 km, z czego 3 pod górę szutrem. Nie było co myśleć – spodenki były nowe, a po tym, jak zawiodły mnie jedne z nich, nie chciałem tak łatwo stracić najwygodniejszych. Zawróciłem i pomknąłem z powrotem. Gdy wpadłem na parking, przyhamowałem odrobinę i chciałem jechać dalej pod górę. Wstrzymały mnie sygnały machane rękami przez jakąś parę z końca parkingu. Podjechałem do nich i okazało się, że zauważyli jak zgubiłem spodenki i znieśli je z góry, ale już stracili nadzieję, że odnajdą właściciela. Podziękowałem serdecznie, porozmawialiśmy chwilę o wyprawach rowerowych i z radosnym sercem pognałem z powrotem. Z każdym metrem mój uśmiech przygasał, bo nie wiedziałem, czy koło w przyczepce Przema nadaje się do jazdy. Na szczęście „Polak potrafi”. Gdy dojechałem sytuacja była opanowana – koło prowizorycznie naprawione, ale wymagające wymiany. Pojechaliśmy dalej. Problem z kołem zmusił naszą ekipę do podzielenia się na dwa składy. Przemo z Agnieszką pojechali w stronę Cisnej – była szansa, że w większej miejscowości uda się znaleźć oponę – a reszta zaczęła się wspinać na przełęcz… nie pamiętam nazwy, ale na górze była knajpa z jakimiś czartami przed wejściem. Był też przystanek bieszczadzkiej kolejki wąskotorowej i restauracja, gdzie zjedliśmy przepyszny posiłek i poczekaliśmy na Przema i Agę. Dojechali do nas po dwóch godzinkach Z DWIEMA OPONAMI w odpowiednim rozmiarze (16”). Spotkali ponoć 10-latka z biznesową smykałką, który za dychę rozbroił dla nich jakiś swój stary rower. Mogliśmy jechać dalej wychwalając fart Przema i rezolutność miejscowej młodzieży. A do końca tego etapu było już dosłownie krok. Wjechaliśmy dostojnie na teren kolejnego schroniska młodzieżowego. Tym razem mieliśmy czas, by posiedzieć chwilę przy ognisku i przeprać rzeczy. A wieczorem posiedzieliśmy we wspólnej izbie wyznaczając trasę na kolejny dzień.


Komentarze
Gagar
| 18:13 niedziela, 3 września 2017 | linkuj "Wieczór" w Kalnicy akurat bardzo mi się podobał ;) No może poza tym halogenem za oknem :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa lasie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]