Info

avatar Jestem Mariusz z Częstochowy. Od 13 września 2010 r przejechałem 26019.32 kilometrów, głównie po asfalcie (dlatego tylko 2520.86 w terenie). Jeżdżę z prędkością średnią 17.64 km/h.
Więcej o mnie. button stats bizkestats.pl 2024 button stats bizkestats.pl 2023 button stats bizkestats.pl 2022 button stats bizkestats.pl 2021 button stats bizkestats.pl 2020 button stats bizkestats.pl 2019 button stats bizkestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy markon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
75.01 km 05:26 h
13.81 km/h:
Maks. pr.:60.40 km/h

Dookoła Polski - Beskidy - dzień I

Czwartek, 6 czerwca 2019 · dodano: 15.07.2019 | Komentarze 0

Po rocznej przerwie pojawiła się szansa powrotu na wytyczony lata temu przez Waldka szlak dookoła Polski. Wprawdzie Waldek nie mógł jechać, ale biorąc pod uwagę, że opuścił poprzedni etap, jeśli będziemy chcieli zakończyć tą przygodę we dwóch, to i tak trzeba będzie wrócić kiedyś do Zamościa. Dlatego zawziąłem się, że bez względu na okoliczności jadę dalej, a z Waldkiem wrócę do tematu, gdy tylko będzie mógł dołączyć.
Tym razem trudną rolę przygotowania trasy wziął na siebie Maciek i sprawnie podołał zadaniu. Na miesiąc przed wyjazdem wiadomo było co, gdzie, kiedy... I gdy już wydawało się, że nic nie zakłóci mi startu, okazało się, że dzień po planowanym rozpoczęciu etapu mam służbowy wyjazd, którego nie da się przełożyć. Bilety kupione, wszyscy urlopy zaplanowali. Postanowiłem nie odpuszczać. Nie ruszę we wtorek ze wszystkimi pociągiem do Tarnowa, tylko przyjadę w czwartek raniutko do Czorsztyna. Wprawdzie w ten sposób minie mnie najdłuższy zaplanowany etap, ale będę miał szansę zrealizować plan chociaż w części. Jeszcze jeden problem związany z brakiem połączeń kolejowych z Czorsztynem pomogła mi rozwiązać moja Córa. Zaoferowała się podwieźć Tatusia z rowerkiem do Czorsztyna.
Nie udało mi się dotrzeć do ekipy o świcie, jak zakładałem, ale złapałem ich k. 9:30 szykujących się do szybkiego zjazdu w stronę Zbiornika Czorsztyńskiego. Córa z przyjaciółką, która zgodziła się jej towarzyszyć w wycieczce, wróciły do Częstochowy, a ja z radością przywitałem się z Abovo, LadyAgą, Helenką, Maćkiem, Michaill'em, Przemem, Markusem i Krzysztofem. Tak... peleton urósł od naszej pierwszej wyprawy z Waldkiem.
Puściliśmy się z góry w stronę Zalewu i dalej... tego dnia mieliśmy dotrzeć za Zakopane, do Witowa. Jechaliśmy przez bardzo malownicze tereny. W kość dał nam zwłaszcza jeden kilkukilometrowy podjazd, który Maciek określił jako "niezbędny". Okazało się, że miał dla nas niespodziankę - cudowną panoramę Tatr. A przecież po to wybieramy rower, żeby takie widoki zapadały głęboko w serce. Widok był naprawdę wart kręcenia pod górę. I jak to zwykle po kręceniu pod górkę, potem był dłuuuugi zjazd. Było pochmurnie, ale jechało się super. Zdjęcia pewnie byłyby bardziej efektowne w pełnym słońcu, ale góry na tle zachmurzonego nieba także prezentują się fantastycznie. Powstał mały dylemat dotyczący dojazdu do Zakopanego, ale byli z nami Abovo i Maciek, górscy wędrownicy, którzy bez wahania zadecydowali którą ścieżką do Zakopca zjedzie się bezpieczniej. W Zakopanem zrobiliśmy krótkie zakupy, wychodzimy ze sklepu i... zawaliło się na nas niebo. Niestety część z nas ruszyła spod sklepu szybciej, ja z Michaillem próbowaliśmy gonić peleton, ale ulewa dopadła nas taka, że musieliśmy szukać choć prowizorycznego schronienia. Poboczem drogi płynęła taka masa wody, że jazda była niebezpieczna. Gdy trochę ochłonęliśmy po pierwszej fali deszczu, dopadliśmy resztę ekipy, która znalazła schronienie w sklepie. Uzupełniliśmy zapasy i gdy deszcz przeszedł, ruszyliśmy w stronę Witowa, gdzie tego dnia mieliśmy zamówiony nocleg.
Nocleg w Witowie był obowiązkową pozycją wyprawy, gdyż właśnie tam część z ekipy corocznie świętuje ukończenie sezonu trekingowego i zaprzyjaźniona gospodyni pogniewałaby się pewnie, że ominęliśmy Witów. Do Witowa na przedłużony weekend z rodzinką zawitał też Voit, który w tym roku niestety nie mógł nam towarzyszyć na rowerach. Dlatego zapowiadała się przemiła impreza w gronie samych znajomych. I taka też była... Przesiedzieliśmy do późnej nocy przy przepysznej cytrynówce wspominając miniony dzień i planując kolejne. Przepraszam za „leżące” pierwsze zdjęcie :-(





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa obled
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]