Info

avatar Jestem Mariusz z Częstochowy. Od 13 września 2010 r przejechałem 26019.32 kilometrów, głównie po asfalcie (dlatego tylko 2520.86 w terenie). Jeżdżę z prędkością średnią 17.64 km/h.
Więcej o mnie. button stats bizkestats.pl 2024 button stats bizkestats.pl 2023 button stats bizkestats.pl 2022 button stats bizkestats.pl 2021 button stats bizkestats.pl 2020 button stats bizkestats.pl 2019 button stats bizkestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl 2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy markon.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
54.60 km 03:16 h
16.71 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h

W stronę Elbląga - dzień IV

Piątek, 26 maja 2023 · dodano: 17.08.2023 | Komentarze 0

Rano pakowanie, zakupy i w drogę. Tego dnia dotarliśmy do pochylni, z których słynie Kanał Elbląski. Niesamowita inżynieryjna perełka. Ponad godzinę spędziliśmy na górnej stacji obserwując jak zasilane wodą windy wciągają platformy z zaparkowanymi na nich statkami i łodziami. Później puściliśmy się ścieżką wzdłuż pochylni, na przestrzeni kilku kilometrów pokonując stumetrową różnicę poziomów. Do obiadu mieliśmy kilkanaście kilometrów asfaltem i raźno mknęliśmy do celu. Małe zamieszanie spowodowało, że Waldek dotarł na miejsce pierwszy, później dojechała tam reszta ekipy, a ja z Michałem zamykaliśmy peleton. Zanim wjechaliśmy na teren zajazdu mignął nam Waldek, który ruszył z powrotem. Okazało się, że gdy zsiadł z roweru zauważył, że zgubił sakwę. Dlatego od razu zawrócił szukając w pamięci gdzie mogło się to zdarzyć. Ja z Michałem odruchowo pojechaliśmy za nim i takim rozciągniętym peletonem dojechaliśmy do najniższej pochylni. Sakwy ani śladu. Chłopaki we dwóch zaczęli więc się wspinać i finalnie osiągnęli górną stację. Ja tylko zostawiłem obsłudze pochylni numer telefonu na wypadek, gdyby ktoś sakwę znalazł, i wróciłem na obiad. Chłopaki dojechali po ponad godzinie Z SAKWĄ! Sakwę oddał mężczyzna, którego mijali dwa razy - widocznie ujęli go swoją determinacją. Waldek z Michałem zrobili tego dnia 30 km więcej (i to pod górę). W dużo lepszych humorach zjedliśmy obiad i dojechaliśmy na ostatnią kwaterkę, gdzie mieliśmy spędzić dwa noclegi. Wieczór minął nam w towarzystwie gospodarza, który bardzo barwnie opowiadał o Kanale Elbląskim i historii regionu.


Kategoria Wyprawy


Dane wyjazdu:
39.00 km 02:22 h
16.48 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h

W stronę Elbląga - dzień III

Czwartek, 25 maja 2023 · dodano: 17.08.2023 | Komentarze 0

Kanał Elbląski łączy Jeziorak z Elblągiem, więc w sumie od początku naszej wyprawy jechaliśmy wzdłuż niego. Tego dnia trasa nie była zbyt długa ale, jak zwykle, przebiegała przez bardzo urokliwe tereny. Wczesnym popołudniem dotarliśmy do Małdyt, gdzie zjedliśmy pyszny obiad w Zajeździe pod Kłobukiem. Z Małdyt był już tylko kawałeczek do zaklepanej na tą noc miejscówki nad jeziorem Sambród. Była okazja do szybkiej kąpieli w jeziorze, a potem... okazja do przejażdżki, bo z Michałem musieliśmy wrócić do Małdyt na zakupy. Tego dnia długo posiedzieliśmy na tarasie - były tańce i "gumowe wyzwania" Michała. 


Kategoria Wyprawy


Dane wyjazdu:
47.20 km 03:36 h
13.11 km/h:
Maks. pr.:36.70 km/h

W stronę Elbląga - dzień II

Środa, 24 maja 2023 · dodano: 17.08.2023 | Komentarze 0

Poranek, pakowanie i wyjazd rozpoczęty kilkusetmetrową wspinaczką dającą przedsmak trudniejszych etapów trasy. Najpierw odwiedziliśmy sklep, w którym poprzedniego dnia spotkaliśmy się z życzliwością gospodarza. Droga w stronę Iławy nie była łatwa. zdarzało nam się schodzić z rowerów i przepychać je przez zapiaszczone koleiny. Dodatkowo okazało się, że Michał ma uszkodzoną oponę, więc jechaliśmy z nadzieją, że dotoczymy się do najbliższego sklepu rowerowego (na szczęście była środa). Udało się wymienić oponę, udało się zjeść pyszny obiad w Smoczej Jamie, udało się.... wszystko. Z Iławy wyjechaliśmy ścieżką rowerową i czekała nas chwila wytchnienia od piaszczystych duktów. Zaczęliśmy objeżdżać od wschodu Jeziorak, po drodze zatrzymując się na smażonej rybce w Makowie. Nocleg tym razem wypadł nam w Murawkach. Fajna miejscówka - troszkę większy domek kempingowy - pomieściliśmy się bez trudu.


Kategoria Wyprawy


Dane wyjazdu:
52.36 km 04:08 h
12.67 km/h:
Maks. pr.:48.60 km/h

W stronę Elbląga - dzień I

Wtorek, 23 maja 2023 · dodano: 17.08.2023 | Komentarze 0

W tym roku przygotowania do wyprawy rozpoczęliśmy od "burzy mózgów: dokąd jedziemy?". Padło kilka propozycji, każda atrakcyjna, więc pewnie wykorzystamy je niebawem. Wygrał pomysł Majki - z Pojezierza Brodnickiego w stronę Kanału Elbląskiego i dalej wzdłuż kanału z finałem w Elblągu. Wyjazd wypadł nam nazajutrz po I Komunii Radka w Pawłowie. Dlatego tym razem pakowanie rowerów i przejazd był w poniedziałek 22 maja. W pakowaniu rowerów nabraliśmy już wprawy i ekipa w składzie: Majka, Wiola, Ola, Ania, Michał, Waldek, Michał i ja mogliśmy zająć miejsca w żółtym busie i startować w stronę Małego Głęboczka. Tego dnia nie planowaliśmy jeździć rowerami - dotarliśmy do urokliwej miejscówki nad jeziorem i po rozpakowaniu poszliśmy popluskać się w wodzie. Najwięcej popluskałem się ja, gdyż chłopaki za punkt honoru obrali sobie zrzucić mnie z pomostu za każdym razem gdy postawię na nim stopę.
Następnego ranka osiodłaliśmy nasze rumaki i... w drogę! Najpierw w stronę Bachotka, gdzie przed laty urocze chwile spędzali Michał z Olą. Nasz peleton troszkę się rozciągnął, więc na pomost dojeżdżaliśmy w mniejszych grupach. Tego dnia poznaliśmy profil trasy - boczne szutrowe i piaszczyste drogi z odcinkami mało uczęszczanych asfaltów. W okolicach Biskupca zrobiliśmy mały popas - ekipa napaliła ognisko, a ja z Anią podjechaliśmy do sklepu żarełko. Znowu była okazja popływać w jeziorze. Po obiadku urokliwymi lasami dalej, aż do Kurzętnika, gdzie wypadł nam nocleg. Znów spotkaliśmy się z życzliwością - właściciel sklepu otworzył nam po godzinach. Zrewanżowaliśmy się podwajając jego dzienny utarg :cP.
Miejscówka super - może ciut zbyt "przytulny" jak dla 8 osób, ale super wyposażony domek. Była nawet balia. Nam zostały miłe wspomnienia, a gospodarzom - nagrania z monitoringu wymagające delikatnej cenzury ;c). 


Kategoria Wyprawy


Dane wyjazdu:
14.98 km 00:54 h
16.64 km/h:
Maks. pr.:24.10 km/h

Na grilla

Niedziela, 14 maja 2023 · dodano: 14.05.2023 | Komentarze 0

Dostaliśmy zaproszenie na grilla. Była okazja przetestować rower Karolinki po wymianie opon z szosowych na trekingowe. Wycieczka na Stradom zakończyła rodzinny rowerowy weekend.

Dane wyjazdu:
63.39 km 03:22 h
18.83 km/h:
Maks. pr.:45.10 km/h

Złoty Potok

Sobota, 13 maja 2023 · dodano: 14.05.2023 | Komentarze 0

Już w czwartek wiedzieliśmy, że w sobotę wsiądziemy na rowery. W ramach przygotowań do Wyprawy Ani rower zyskał nowe tylne koło, przerzutkę, wymienione zostały wszystkie linki i pancerze - trzeba było sprawdzić, czy udało się wszystko wyregulować. Pojechaliśmy koło Guardiana na rowerostradą, krótki postój na Rynku w Olsztynie i potem do Ostrężnika przez Siedlec. Po lekkim obiadku zjazd pod Kmicica po wędzoną rybkę i krótkie lenistwo nad stawem. Powrót najkrótszą trasą przez Piasek, Olsztyn i Stare Błeszno. 
Rower Ani śmiga - wystarczyły drobne korekty tylnej przerzutki. 
Za tydzień nad Kanał Elbląski. 

Dane wyjazdu:
16.00 km 00:58 h
16.55 km/h:
Maks. pr.:24.90 km/h

Niedzielna przejażdżka

Niedziela, 7 maja 2023 · dodano: 13.05.2023 | Komentarze 0

Z Michałem i Olą do Poraja.

Dane wyjazdu:
59.90 km 04:07 h
14.55 km/h:
Maks. pr.:37.80 km/h

Majówka

Środa, 3 maja 2023 · dodano: 13.05.2023 | Komentarze 0

Udało się wyciągnąć rowery z piwnicy. Dwie przejażdżki i… już wiem co trzeba zrobić przed nadchodząca wyprawą. Rowerki czeka serwis. A dwa dni na rowerze - wspaniały weekend.

Dane wyjazdu:
83.32 km 04:44 h
17.60 km/h:
Maks. pr.:56.10 km/h

Do Krakowa - dzień II

Sobota, 13 sierpnia 2022 · dodano: 08.09.2022 | Komentarze 1

Tego dnia prognozy pogody nie były najlepsze. Poranek powitał nas deszczem, który miał minąć do 11.00, więc cierpliwie zjedliśmy śniadanie i powolutku szykowaliśmy się do drogi. I faktycznie - koło 11.00 dzień ustał i mogliśmy ruszać. Nadal jechaliśmy nieprzetartym dotychczas szlakiem, gdyż nawigacja poprowadziła nas w stronę płaskowyżu przed Podzamczem, po drodze zahaczając o kapliczkę nad źródłem Warty w Kromołowie. Dopiero wjeżdżając do Ogrodzieńca dotarliśmy do ścieżki, którą zwykle jeździmy na Kraków. Przed nami był najtrudniejszy podjazd. Wszyscy dzielnie wczołgaliśmy się na górę i zjechaliśmy żwawo w stronę Kluczy. W Rabsztynie zaplanowaliśmy obiad i to był bardzo dobry pomysł. Zanim dostaliśmy zamówiony posiłek rozpętała się taka ulewa, że gdyby zastała nas w trasie, pewnie skutecznie wypłukałaby nam z głów pomysł na dalszą jazdę. I tak byliśmy blisko rezygnacji. Ulewa wprawdzie powoli ustąpiła i niemal deszcz ustał zupełnie, ale prognozy wskazywały, że wokół Krakowa leje i na pewno przyjedzie nam ze 20 km jechać w deszczu. Byliśmy tuż obok Olkusza, więc szukaliśmy sposobu, by ta wycieczka nie skończyła się zniechęceniem do rowerów na dłuższy czas. Znalazłem połączenie kolejowe Olkusz - Kraków z przesiadką w Tunelu, które dawało szansę dotarcia do Krakowa w ciągu 3 godzin. Ponieważ Olkusz był na naszej trasie, zajechaliśmy pod dworzec i poddaliśmy temat pod głosowanie: "Jedziemy dalej i zmokniemy, czy wsiadamy w pociąg i... też zmokniemy, bo w Krakowie i tak leje". Decyzja była jednomyślna - jedziemy dalej. Ja z Michałem ucieszyliśmy się szczególnie - dopiero za Olkuszem zaczynają się klimaty które powodują, że rowerowa wycieczka do Krakowa ma swój niepowtarzalny urok, a dotychczas nasi towarzysze podróży po prostu przejechali się drogami, jakich wiele. Przed nami natomiast były Pieskowa Skała, Ojców i Dolina Prądnika. Ruszyliśmy w stronę Skały, pogoda sprzyjała, deszcz straszył tylko na horyzoncie. Wiele zacięcia wymagał przejazd przez Sułoszową - jest to wyjątkowo długa miejscowość, przez którą droga kilka kilometrów pnie się delikatnym, ale niekończącym się podjazdem. Gdy wreszcie pojawiły się pierwsze skałki i w oddali zamajaczył zarys zamku w Pieskowej Skale rowery dostały skrzydeł. Te skrzydła były naprawdę potrzebne, bo pogoda gwałtownie zaczęła się psuć. Fotka pod zamkiem jeszcze na sucho, ale przy Maczudze Herkulesa zaczęło mżyć. Wskoczyliśmy na rowery i... dopadł nas deszcz. Na szczęście nie tak ulewny jak w Rabsztynie. W deszczu szybkim tempem dojechaliśmy do Ojcowa i poszukaliśmy lokalu ze smażonymi rybkami. Tam przy drugim obiadku i deserze przeczekaliśmy deszcz i wysuszyliśmy ciuszki. Zostało tylko zjechać Doliną Prądnika i dociągnąć do Krakowa. Pamiątkowa fotka przy kałuży i tabliczce "Kraków" i przejazd przez miasto w stronę kwaterki.

W Krakowie spędziliśmy dwie noce i dwa dni. W niedzielę zwiedzaliśmy miasto pieszo, a w poniedziałek pojeździliśmy rowerami. Cudowny weekend! A powrót pociągiem.


Kategoria Rodzinnie, Rajdy


Dane wyjazdu:
53.69 km 03:10 h
16.95 km/h:
Maks. pr.:39.90 km/h

Do Krakowa - dzień I

Piątek, 12 sierpnia 2022 · dodano: 08.09.2022 | Komentarze 0

Plan kiełkował od naszej tegorocznej wyprawy rowerowej. Chcieliśmy jeszcze raz spotkać się w gronie Przyjaciół i dojechać do Krakowa. Żeby wycieczka zachowała balans pomiędzy odległością a przyjemnością, trasę postanowiliśmy podzielić na dwa dni. Pierwszego dnia dojechać w okolice Ogrodzieńca, a drugiego dotrzeć do Krakowa. W Krakowie Córa Michała i Oli zaoferowała nam mieszkanko do dyspozycji, więc na miejscu postanowiliśmy spędzić przedłużony weekend. Noclegu w Ogrodzieńcu nie udało się namierzyć, ale za to w Zawierciu trafiliśmy na bardzo urokliwą miejscówkę.
Wyjechaliśmy po pracy, ok. godz. 16.00, kierunek Poraj, Myszków, Zawiercie. Żeby nie popaść w rutynę, od Żarek zmieniliśmy ścieżkę i do Myszkowa, a później dalej w stronę Zawiercia jechaliśmy zupełnie nieznanymi nam ścieżkami. Było to powodem małego zamieszania. W bookingu nie był podany adres noclegu, a jedynie pinezka wskazywała gdzie mamy dojechać. Był tez oczywiście telefon do właściciela. Natomiast wierząc, że pinezka jest dobrym namiarem kierowaliśmy się wskazaniem gps. W okolice Zawiercia (i pinezki) dotarliśmy k. 19.00, ale nigdzie nie widać było naszego obiektu. W aplikacji wskazałem więc, żeby mapy.google poprowadziły nas do miejsca określonego na bookingu. Okazało się, że mapy.google wskazują, by zjechać do Zawiercia - ok. 15 minut jazdy i klucząc uliczkami dotarliśmy na osiedle, które w żaden sposób nie przypominało okolicy z fotek bookingu. Dopiero wówczas zadzwoniliśmy do właściciela, który podał nam adres. Musieliśmy wspiąć się z powrtotem w okolice, które rowerami minęliśmy niemal godzinę wcześniej. Zmęczeni dotarliśmy na nocleg. Miejscówka wynagrodziła nam niedogodności związane z dojazdem.


Kategoria Rodzinnie, Rajdy