Info

Więcej o mnie.
















Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Maj8 - 0
- 2025, Kwiecień1 - 0
- 2024, Lipiec3 - 0
- 2024, Czerwiec2 - 0
- 2024, Maj7 - 0
- 2024, Kwiecień3 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec4 - 0
- 2023, Maj9 - 0
- 2022, Sierpień3 - 1
- 2022, Lipiec2 - 0
- 2022, Czerwiec4 - 0
- 2022, Maj10 - 0
- 2022, Kwiecień2 - 0
- 2022, Marzec1 - 0
- 2021, Sierpień3 - 0
- 2021, Maj7 - 0
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Sierpień3 - 0
- 2020, Lipiec8 - 5
- 2020, Czerwiec4 - 0
- 2020, Maj5 - 0
- 2020, Marzec1 - 0
- 2019, Sierpień1 - 0
- 2019, Czerwiec4 - 0
- 2019, Maj6 - 2
- 2019, Kwiecień1 - 0
- 2019, Luty1 - 0
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Październik2 - 0
- 2018, Wrzesień1 - 0
- 2018, Sierpień1 - 0
- 2018, Czerwiec1 - 0
- 2018, Maj9 - 1
- 2018, Kwiecień4 - 0
- 2018, Marzec2 - 0
- 2018, Styczeń3 - 0
- 2017, Listopad1 - 0
- 2017, Wrzesień1 - 0
- 2017, Sierpień2 - 0
- 2017, Czerwiec7 - 2
- 2017, Maj10 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 2
- 2017, Marzec1 - 0
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Czerwiec6 - 4
- 2016, Kwiecień2 - 2
- 2015, Grudzień1 - 3
- 2015, Październik1 - 2
- 2015, Wrzesień1 - 0
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2015, Lipiec4 - 4
- 2015, Czerwiec5 - 6
- 2015, Maj6 - 3
- 2015, Kwiecień1 - 0
- 2015, Marzec7 - 2
- 2015, Luty1 - 0
- 2015, Styczeń4 - 3
- 2014, Grudzień1 - 0
- 2014, Listopad2 - 3
- 2014, Październik4 - 1
- 2014, Wrzesień6 - 2
- 2014, Sierpień6 - 4
- 2014, Lipiec3 - 4
- 2014, Czerwiec7 - 13
- 2014, Maj1 - 1
- 2014, Kwiecień5 - 10
- 2014, Marzec9 - 3
- 2014, Luty5 - 3
- 2014, Styczeń4 - 1
- 2013, Grudzień5 - 15
- 2013, Listopad5 - 3
- 2013, Październik6 - 1
- 2013, Wrzesień7 - 5
- 2013, Sierpień8 - 5
- 2013, Lipiec13 - 16
- 2013, Czerwiec12 - 16
- 2013, Maj9 - 15
- 2013, Kwiecień7 - 2
- 2013, Marzec6 - 9
- 2012, Grudzień1 - 1
- 2012, Listopad3 - 9
- 2012, Październik4 - 3
- 2012, Wrzesień9 - 9
- 2012, Sierpień1 - 1
- 2012, Lipiec4 - 12
- 2012, Czerwiec9 - 16
- 2012, Maj14 - 25
- 2012, Kwiecień6 - 9
- 2012, Marzec9 - 15
- 2011, Grudzień2 - 9
- 2011, Listopad4 - 7
- 2011, Październik8 - 9
- 2011, Wrzesień9 - 9
- 2011, Sierpień7 - 1
- 2011, Lipiec12 - 14
- 2011, Czerwiec13 - 35
- 2011, Maj9 - 15
- 2011, Kwiecień10 - 13
- 2011, Marzec6 - 10
- 2011, Luty1 - 3
- 2011, Styczeń2 - 5
- 2010, Grudzień3 - 0
- 2010, Listopad5 - 13
- 2010, Październik9 - 8
- 2010, Wrzesień7 - 1
Herby - z Przyjaciółmi
Niedziela, 9 maja 2021 · dodano: 12.05.2021 | Komentarze 0
Niedzielna wycieczka stała pod znakiem zapytania. W sobotę zmarła Mama Ani i cały dzień błądziliśmy jak w amoku. Dopadły nas zadania, których dotychczas (dzięki Bogu) nie musieliśmy ogarniać, to był ciężki dzień. W niedzielę obudziliśmy się k. 7:00, wypiliśmy kawę i poczuliśmy, że potrzebujemy się wyrwać z domu. Zagadnęliśmy na forum przyjaciół, czy ktoś nie ma ochoty na rowerową przejażdżkę - odezwał się Waldek z Wiolą. Umówiliśmy się u nich k. 11:00 i w czworo pojechaliśmy znanymi Waldkowi ścieżkami w stronę Herb. Po drodze, na małej polance powitaliśmy wiosnę urządzając malutkie ognisko z kiełbaskami. Potem pojechaliśmy jeszcze w stronę Blachowni i odprowadziliśmy Waldka i Wiolę. Po kawce wróciliśmy do domu. Potrzebny był nam ten oddech. Kategoria Po godzinach, Rodzinnie
Dolinki Krakowskie
Niedziela, 25 kwietnia 2021 · dodano: 12.05.2021 | Komentarze 0
Maciek zaproponował wypad do Krakowa, tym razem trasą inną niż zwykle jeździłem. W rozmowie padło - z Łaz w Dolinki Krakowskie i powrót z Krakowa. Wyzwanie było duże, bo w sobotę mój Syn świętował 19 urodziny, ale udało mi się wstać na tyle wcześnie, by o 6:00 zameldować się na Dworcu na Rakowie. Tam spotkałem się z Agą i Przemem, w pociągu czekał już Maciek - i w tym 4 osobowym składzie ruszyliśmy. Z pociągu wysiedliśmy w Łazach i pomknęliśmy w stronę Pustyni Błędowskiej. Tam kilka fotek i dalej - przecięliśmy drogę Ogrodzieniec - Klucze, by wjechać na nieznany mi dotychczas teren. Ścieżka ma tą zaletę, że omija się ruchliwy odcinek w okolicach Olkusza. Do Sułoszowej dojeżdża się od strony płaskowyżu, więc nie ma żmudnej wspinaczki przez tą miejscowość. Natomiast podjazdów było bardzo dużo, zwykle krótkich i stromych. Naprawdę dostałem w kość. Jeden z podjazdów, którym Maciek z dziką rozkoszą straszył nas od startu, wstyd przyznać - sforsowałem pieszo. Może dałbym radę i podjechać na górę ale tylko po to, by poszukać sobie mogiły. Tak więc odpuściłem i statecznym krokiem wprowadziłem rower pieszo. Dolinek nie pozwiedzaliśmy, przejechaliśmy jedną (chyba Będkowska), korzystając z chwili odpoczynku i obiadku. Potem wróciliśmy w stronę Doliny Prądnika, aby do Krakowa zjechać czerwonym szlakiem, który stromym podjazdem zaczyna się zaraz po wyjeździe na główną drogę. Na Dworcu w Krakowie spotkaliśmy jeszcze Michail'a, który tym razem zdecydował się na solowy wypad. Bardzo udana rowerowa niedziela. Dzięki! Kategoria Rajdy
Rodzinna inauguracja sezonu
Sobota, 10 kwietnia 2021 · dodano: 11.04.2021 | Komentarze 0
Pierwszy raz w tym roku siedliśmy na rowerki rodzinnie. Na starcie perypetie ze zgubionym telefonem, ale funkcja „znajdź moje urządzenie” pozwoliła dotrzeć do znalazcy. Dla uspokojenia emocji wycieczka do Olsztyna przez Guardian, rowerostradą. Chwila na Rynku, dwie chwile w Leśnym i powrót pożarowką. Zanim dotarliśmy do domku, trzy chwile u Przyjaciół we Wrzosowej. Sezon rodzinny rozpoczęty :-D Kategoria Po godzinach, Rodzinnie
Po dłuższej przerwie
Sobota, 14 listopada 2020 · dodano: 14.11.2020 | Komentarze 0
Po dłuższej przerwie (od sierpnia) udało mi się wsiąść na rower. Maseczka nie przeszkadzała zbytnio, bo tempo rekreacyjne. Aleją Pokoju, koło Guardiana w stronę rowerostrady.Tam spotkałem Krzarę, pogadaliśmy ze 20 min, aż zdążyłem zmarznac. Ale dowiedziałem się o jego nowym projekcie. Oprócz Częstochowskiej Orbity, która w lipcu ściąga coraz więcej uczestników, Krzysiek z Anwi zaplanowali skatalogowanie wszystkich obiektów sakralnych (krzyży, kapliczek, itp.) umiejscowionych na skałkach Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Przed nimi mnóstwo jeżdżenia, a do tej pory naliczyli 72 obiekty. Będę obserwował ich postępy, a może będzie mi dane odwiedzić odnalezione przez nich miejsca... Jurajskie skałki z obiektami sakralnymi
Ponieważ założyłem sobie dojechanie przynajmniej do Olsztyna, pożegnałem się z Kryskiem i potoczyłby dalej. W leśnym pustki - ogródek i lokal zamknięty, można coś zamówić w wejściu i spożyć na ławeczce. Odpocząłem chwilkę i pojechałem z powrotem rowerostradą i przez stare Błeszno. Fajnie się ruszyć po miesiącach lenistwa.
Kategoria Po godzinach
Świętokrzyskie - dzień II
Niedziela, 16 sierpnia 2020 · dodano: 15.11.2020 | Komentarze 0
Po wczorajszej przejażdżce rowerowej i wieczornych pogaduchach, niedziela przywitała nas piękną pogodą. Spędziliśmy uroczy poranek, a po obiedzie siedliśmy na rowery i ruszyliśmy w powrotną drogę. Ania z Alkiem odprowadzili nas kilka kilometrów - dla Nich nasz przyjazd był okazją dla przypomnienia tyłkom jak to jest na siodełku ;). Tym razem jechaliśmy szybszą trasą, nie słuchając sugestii Garminka. Do Kielc wjechaliśmy od strony Cedzyny, a ponieważ do pociągu mieliśmy jeszcze trochę czasu, na rynku zjedliśmy pyszną pizzę, podziwiając występy ulicznych artystów. Powrotna podróż pociągiem minęła spokojnie.Odkrylismy, że we dwoje też możemy jeździć w kieleckie pociągiem - niekoniecznie trzeba być zdanym na samochód ;)
Świętokrzyskie - dzień I
Sobota, 15 sierpnia 2020 · dodano: 20.08.2020 | Komentarze 0
Córa wyjechała na wakacje zabierając nam autko. Chcąc wybrać się na weekend do Hamerlandu, pojawiła się okazja przejażdżki rowerowej zahaczającej o Świętokrzyski Park Narodowy. Znalazłem pociąg wyjeżdżający z Częstochowy o 6:30 - w Kielcach wysiedliśmy kilka minut po 9:00. Tym razem nie udało mi się zaktualizować map w Garminku, więc zaufaliśmy mapom Google. O dziwo - oznaczając trasę jako rowerową, Google (niczym rasowy Garmin) wyprowadził nas na manowce (które na szczęście łączyły się z cywilizowanymi drogami). Droga prowadziła najpierw trasą na Warszawę, a potem przez łąki w stronę Masłowa. Po drodze Ania miała swój pierwszy upadek na rowerze - przytarła o moje tylne koło, nie udało jej się utrzymać równowagi i przewróciła się na jezdnię. Martwiłem się, że może to ostudzić jej zapał do jazdy, ale na szczęście złość poszła w kierunku mocnego postanowienia pilnowania się, aby w przyszłości nie dopuszczać do takich sytuacji. Ponoć na łące przed Masłowem była jeszcze jedna sytuacja wskazująca na konieczność wzmożenia uwagi podczas jazdy, ale ja tego nie widziałem - znam tylko z opowiadań ;c). Wzdłuż ogrodzenia lotniska w Masłowie dojechaliśmy do Mąchocisk i skręciliśmy w lewo w stronę Świętej Katarzyny. Wzdłuż drogi 745 biegnie ścieżka rowerowa, która pozwala cieszyć się jazdą bez obaw o utrudnienia związane z ruchem samochodów. W Świętej Katarzynie spotkaliśmy Przyjaciół, którzy wyjechali nam naprzeciw rowerami. Dalej już sporą ekipą ruszyliśmy w stronę Pawłowa. W Bodzentynie posililiśmy się pyszną pizzą, a potem wyprowadzono nas na boczne ścieżki. Kojarzę miejscowości Śniadka, Parcele, Bronkowice, Radkowice... i tak do Rzepina. Droga mijała nam przyjemnie, bo w towarzystwie, ale było kilka ostrych podjazdów, które mogły dać w kość nawet zaprawionym w bojach rowerzystom (a co dopiero nam ;c). Nasza wycieczka pozwoliła spędzić aktywnie czas także Przyjaciołom, którzy (mamy nadzieję, że szczerze ;c)) cieszyli się z możliwości pokonania na rowerach kilkudziesięciu kilometrów.Złoty Potok
Sobota, 8 sierpnia 2020 · dodano: 10.08.2020 | Komentarze 0
W sobotę były plany, żeby pospać do 11:00. Na szczęście się nie udało - obudziłem się po 8:00 i właśnie piliśmy poranną kawkę, gdy zatelefonowała do nas Wiola. Z Waldkiem wybierali się do Złotego Potoku. Ponieważ i tak nasze plany przespania poranka spaliły na panewce, od razu zapaliliśmy się do projektu. Zszedłem do piwnicy, przygotowałem rowery i k. 11:00 czekaliśmy na Waldka i Wiolę k. Jagiellończyków. Pojechaliśmy Aleją Pokoju, koło Guardiana, a potem na "Pożarówkę" i do Leśnego. W Leśnym nasz zapał odrobinę ostygł, ale po chwili lenistwa spięliśmy się w sobie i zebraliśmy się do dalszej drogi. Przez Sokole Góry do Zrębic, a potem z Siedlca lasem i aleją klonową do Janowa. Później mała wspinaczka do Ostrężnika i tam obiadek.Z Ostrężnika zjechaliśmy kawałek w stronę Złotego Potoku i odbiliśmy w drogę na Siedlec. Żeby uniknąć piasku, który bardzo utrudniał nam przejazd, nie skręcaliśmy już w Sokole Góry, tylko dojechaliśmy do głównej drogi i zjechaliśmy do Olsztyna koło Spichlerza. Krótki postój na rynku i Rowerostradą w stronę Częstochowy. Odbiliśmy w stronę Guardiana i z Waldkiem i Wiolą pożegnaliśmy się na skrzyżowaniu Jagiellońskiej z Orkana. Wycieczka dała mi w kość, bo było naprawdę gorąco. Tym większe brawa należą się Wioli i Waldkowi, którzy do naszego dystansu dołożyli ok. 20 km.
W niedzielę też był plan, żeby rowerami z Karoliną pojechać do Poraja na pizzę. Okazało się jednak, że Adaś też ma ochotę na przejażdżkę nad wodę i pojechaliśmy całą rodzinką samochodem. Bardzo fajny weekend!
Kategoria Po godzinach, Rodzinnie
Finał wyprawy dookoła Polski - dzień VI
Poniedziałek, 13 lipca 2020 · dodano: 31.07.2020 | Komentarze 3
Ostatniego dnia obudziliśmy się bardzo zmotywowani. Ja przed sobą miałem ostatni odcinek pętli - dziś miałem dotrzeć do Zgorzelca, skąd w 2011 roku ruszyłem z Waldkiem w tą przygodę. Wszystkim udzieliło się moje podniecenie i nawet na plan dalszy zeszło komentowanie spływających wyników drugiej tury wyborów prezydenckich. Maciek wytyczył trasę tak, byśmy nie musieli jechać w oparach spalin. Ruszyliśmy raźno, po drodze zjeżdżając tylko na moment do serwisu rowerowego, by upewnić się, że z rowerem Abovo jest wszystko w porządku. Trasa tego dnia także miała kilka podjazdów, ale jechało się generalnie po płaskim, więc można było cieszyć (niezalane potem) oczy mijanymi krajobrazami. Z ciekawych miejsc tego dnia - Zamek Czocha. Wjechaliśmy tam na pół godzinki i zrobiliśmy sesję zdjęciową na dziedzińcu. Ale przede wszystkim cieszyłem się na wjazd do Zgorzelca. Gdy pojawiła się tablica kierunkowa, aż nabrałem skrzydeł - reszta ekipy skomentowała podkręcenie tempa. W samym Zgorzelcu pomyliłem drogę i zanim znaleźliśmy most, którym lata temu wjechaliśmy na Oder-Neisse Radweg.
Zgorzelec 2011 - start...
Trochę trwało, zanim udało nam się wyreżyserować fotkę przypominającą zdjęcie sprzed lat. I już... koniec...

Zgorzelec 2020 - finał.
Chóry anielskie nie zabrzmiały, trzeba było zwijać się, żeby przed nocą zdążyć do Jędrzychowic, gdzie zorganizowaliśmy ostatni nocleg. Hostel w pierwszym momencie wywołał delikatną.... konsternację, ale później okazało się, że naprawdę warunki do spania były spoko, a dla naszych rowerów znaleziono bezpieczne miejsce w garażu. Skoczyliśmy jeszcze całą ekipą do Biedronki, żeby zrobić zakupy na kolację i na drogę.
O świcie szybki przelot na dworzec, we Wrocławiu przesiadka i przed południem byliśmy w Częstochowie.
Wypadałoby podsumować...
Wyprawę zainicjował Waldek w 2011 roku, proponując przejechanie zachodniej granicy Polski korzystając z wytyczonej przez Niemców Oder-Neisse Radweg. Gdy po 4 dniach wraz z poznanym w pociągu Mietkiem dojechaliśmy do Świnoujścia zakiełkował pomysł, żeby kontynuować wyprawę. Do kolejnego etapu przyłączyła się Agnieszka Abovo (towarzyszył nam także wóz techniczny z Darkiem). Niestety, etap ten został brutalnie przerwany kontuzją Waldka, dlatego Wybrzeże dokończyliśmy dopiero w 2013 roku z Maćkiem "Gagarem". 1014 moje ulubione pojezierza Warmińskie, Mazurskie i Suwalskie które przejechaliśmy w towarzystwie Agnieszki, Maćka i Roberta, dojechał do nas jeszcze Jarek. Ściana wschodnia z metą w Zamościu - ubyło wprawdzie Jarka, ale dołączyli: Michał, Wojtek "Voit", Jacek "Michaill", tak więc peleton liczył już 8 osób! Potem był rok przerwy. Perturbacje spowodowały, że ani ja, ani Waldek nie mogliśmy jechać. Następnego roku wydawało się, że wracamy do pętli. Niestety - okazało się w ostatniej chwili, że Waldek w ostatniej chwili dowiedział się, że nie może jechać, a w kolejnych latach także coś zawsze komplikowało temat. Co rok namawiałem Waldka, że wrócę do Zamościa i ogarniemy wyprawę we dwóch do końca - zawsze coś stawało na drodze :c(. W każdym razie - Bieszczady w 2017 roku przejechaliśmy w składzie: ja, Agnieszka, Maciek, Wojtek, dołączyli też Agnieszka "LadyAga", Przemek "przemo2" i Marka "marcus2902". W 2018 roku kolejna przymusowa przerwa, ale nie traciłem wiary, że uda się dokończyć. Udało się - 2019 etap do Wisły i wreszcie w tym roku od Bielska-Białej do Zgorzelca...
Co będę wspominał podliczając dodane do bikestats dzięki wyprawie 3400 km?
Cudownych ludzi, których rowerowa pasja pozwoliła spotkać się nam na drodze i którzy dla mnie są najważniejszym walorem wyprawy.
Cudowne krajobrazy - rower pozwala delektować się widokami, zjechać z utartych szlaków, dotrzeć do miejsc, do których drogowskazy umykają, gdy mkniemy samochodem słuchając muzyki.
Dopięcie tematu do końca - jestem dumny, bo konsekwentnie udało mi się zakończyć przedsięwzięcie zaplanowane na tak długi okres czasu, gdy każdego roku zdarzyć się mogły (i zdarzały) przeszkody, które mogły przekreślić wszystkie plany.
Co jeszcze.... udało się zarazić pomysłem innych. Wszyscy, którzy dołączali do nas po drodze deklarują, że chcą też mieć swój finał pętli - jest więc możliwość kontynuowania tego wpisu ;c).
Baaaa.... Małżonki - moja, Waldka i Michała - pozazdrościły nam wyprawy i od 3 lat mamy swoją Rodzinną wyprawę którą zaczęliśmy w Świnoujściu, a w zeszłym roku dojechaliśmy do Suwałk. W tym roku w związku z koronawirusem objazd przerwaliśmy (chwilowo - mam nadzieję), ale udało nam się wyskoczyć do Hajnówki i spędzić cudowne 2 rowerowe dni w Puszczy Białowieskiej. Rower, który dla naszych połowic bywa mężowskim hobby tak czasochłonnym jak wędkarstwo, tym razem zjednoczył rodziny we wspólnym kręceniu - więc...
KRĘCIMY DALEJ RAZEM!
Kategoria Dookoła Polski, Wyprawy
Finał wyprawy dookoła Polski - dzień V
Niedziela, 12 lipca 2020 · dodano: 30.07.2020 | Komentarze 0
Niedziela... pogodny poranek, śniadanie. Dzień rozpoczął się od pożegnania z Jackiem "Michaill'em", który musiał wracać do domu - spakował się szybko i ruszył w stronę Wrocławia. My też długo nie siedzieliśmy. Symboliczna fotka i trzeba było startować pod górę w stronę Walimia. W Walimiu Maciek "Gagar" dopisał się do listy wyborców. Część z nas miała zaświadczenia, ale Maciek musiał właśnie w Walimiu stawić się, by spełnić swój obywatelski obowiązek. Zagłosowaliśmy i byliśmy gotowi do dalszej drogi. Gotowi, ale nieźle w kość dał nam już ten pierwszy podjazd. Dzień jeśli chodzi o pogodę do jazdy był super, natomiast powoli zaczęły dawać znać o sobie trudy dni poprzednich. Jechało się coraz trudniej, zwłaszcza, że pierwsze 25 km tego dnia było nieustającym podjazdem. Gdy dojechaliśmy w okolice Wrocławia podzieliliśmy ekipę na dwa składy. Przemo od początku wyprawy wspominał, że gdyby trasa przebiegała przez Wałbrzych, mógłby odwiedzić groby bliskich. A ponieważ dziewczyny naprawdę potrzebowały wytchnienia postanowili zjechać do Wałbrzycha i pociągiem dokończyć etap do Jeleniej Góry. Mnie z Maćkiem jechało się tego dnia bardzo dobrze, więc postanowiliśmy jechać zgodnie z planem i dojechać rowerami do Jeleniej Góry. Maciek martwił się tempem jazdy, bo faktycznie do godziny 14.00 przejechaliśmy chyba 25 km tylko - podjazdy, wybory, postoje... Później przestał się martwić. Ruszyliśmy raźno, bo od Wałbrzycha droga była raczej płaska, chyba nawet z tendencją do zjazdów. Zjedliśmy obiad i pomknęliśmy dalej. Zwłaszcza bardzo miło wspominamy zjazd przypominającą Dolinę Prądnika, doliną rzeki Bóbr. Do Jeleniej Góry wjechaliśmy k. 19.00, gdzieś w okolicach lotniska, bo zapamiętałem szybowiec podnoszony do lotu wyciągarką. Tuż przed wjazdem do miasta zatrzymał nas na moment szlaban - wjeżdżał jakiś pociąg. Maciek śmiał się, że pewnie reszta ekipy właśnie dojeżdża pociągiem do celu, i... okazało się, że miał rację. Gdy przemknęliśmy koło dworca i stanęliśmy na moment w sklepie, zadzwoniliśmy do teamu B. Okazało się, że też są w sklepie, po drugiej stronie torów :cP. Tak więc w miejscu noclegu, którym tego dnia był hostel na terenie byłej jednostki wojskowej zjechaliśmy się niemal w jednym momencie. Gdy się rozgościliśmy, pomknąłem jeszcze na stację paliw, żeby kupić napoje na wieczorną posiadówkę. Tym razem rozmawialiśmy głównie na tematy polityczne, zastanawiając się jakie będą wyniki wyborów... Kategoria Dookoła Polski, Wyprawy
Finał wyprawy dookoła Polski - dzień IV
Sobota, 11 lipca 2020 · dodano: 29.07.2020 | Komentarze 0
Ta sobota już prognozami spędzała mi sen z powiek. Wiedziałem, że jeśli będzie padało tak, jak zapowiadają, nie będzie możliwości zrealizowania etapu i dojechania do Walimia. Miało padać, a lało... Etap był zaplanowany na ponad 80 km, pogoda gwarantowała, że po 5 minutach jazdy będziemy przemoczeni i przemarznięci. Stąd decyzja - dojeżdżamy do jednej z najbliższych stacji kolejowych w Ziębicy i łapiemy pociąg do Świdnicy. Powinniśmy w ten sposób ominąć deszcz, który wiatr wiał od zachodu na wschód. Po raz drugi nagięliśmy zasady wyprawy, ale o ile dnia powszedniego może trochę na wyrost, tak w tą sobotę nie dalibyśmy rady pokonać takiego dystansu w deszczu. Dojazd do Ziębic też nie był prosty. Na starcie mała pomyłka nawigacyjna spowodowała, że dołożyliśmy sobie ze 2 km terenem, a później brnęliśmy powoli w ulewie próbując wmówić sobie, że już niedaleko. Jakoś udało nam się dotrzeć do Ziębic i znaleźć super lokal z pysznym i tanim jedzeniem. Zrzuciliśmy mokre ciuchy, żeby choć przez chwilę się rozgrzać. Ja jeszcze nie byłem głodny, dlatego tylko rozgrzałem się zupką, ale później żałowałem, że nie poszedłem na całość. Do pociągu mieliśmy ponad godzinę, wyschnęliśmy trochę i pomknęliśmy na dworzec. Godzinka w pociągu wróciła nam krążenie i nadzieję, że to jeszcze będzie rowerowy dzień - im dalej na zachód, deszcz słabł, a gdy wysiedliśmy w Świdnicy nie padało w ogóle. Ja nie jadłem w Ziębicach, dlatego najpierw musiałem zjeść obiad. I ruszyliśmy...Mimo, że dużą część dystansu tego dnia pokonaliśmy pociągiem, okazało się, że dojazd do Walimia da nam satysfakcję pokręcenia na rowerach. Droga była piękna, ale wymagająca. Tym razem ja zbłądziłem. Całość ekipy nawigowana przez Maćka skręciła w którymś momencie tak, że zobaczyli bardzo malowniczy fragment trasy wokół zapory na Jeziorze Bystrzyckim, a mnie Garmin wyprowadził zajeeee....fajnym podjazdem przez Zagórze Śląskie, obok Zamku Grodno - którego jednak nie zobaczyłem, bo chciałem dogonić ekipę.
Gdy zjechałem w stronę jeziora i skręciłem w stronę Walimia dogoniłem Maćka (pozostała część ekipy nie dotarła do skrzyżowania, którym ja wjechałem na szlak). Z Maćkiem zaczęliśmy kilkukilometrową wspinaczkę do miejsca naszego noclegu. Podjazd był naprawdę żmudny. Z radością zsiadłem z roweru i wypiłem zasłużone piwo. Maciek nie zrobił po drodze zakupów dla siebie i musiał zebrać siły na 1,5 km podjazd do Walimia. Ja natomiast mogłem na ławeczce poczekać na resztę ekipy. Nocleg mieliśmy zamówiony w pensjonacie Biała Sowa - bardzo klimatyczny budynek po dawnym ośrodku wypoczynkowym, z przeuczynną gospodynią - udało się nam znowu uprać ciuszki. Miałem trochę czasu i pokleiłem dętki, które dwa dni wcześniej uszkodziłem, przesmarowałem łańcuch... a później siedzieliśmy sobie w "świetlicy" i rozmawialiśmy na tematy "nie tylko polityczne".
Tego dnia podjąłem też decyzję o zmianie licznika rowerowego. Przy mocniejszych opadach wyłącza się i przestaje zliczać dane - stąd dystanse końcówki dojazdu z Nysy do Otmuchowa i przejazd z Otmuchowa do Ziębic na pewno jest zaniżony o kilka km. Chyba firma Sigma wróci do łask ;c).
Kategoria Dookoła Polski, Wyprawy